Bloki- zespoły mieszkań połączonych wspólną strukturą przestrzenną, w większych aglomeracjach funkcjonujące jako blokowiska. Ich budowa wspierana w rządzonej przez komunistów Polsce była znakiem postępu, zwłaszcza że przed wojną małe miasteczka były najczęściej skupiskiem rozpadających się chałup. W PRL, bloki stały się synonimem wielkomiejskiego sukcesu, w małych miastach jawiły się jako znak dążenia do lepszego świata, miały być świadkiem rozwoju i sposobem na pokazanie „my też jesteśmy wielcy”, „do nas też dociera współczesność”. Ich budowa, przybliżała  obywateli do „wielkiego świata” mieszkań z wielkiej płyty i stanowiła swoiste „status quo” w tkance miasteczka. Życie prowadzone w mieszkaniu, już nie w wolno stojącym domu pokazywało nowoczesny sposób myślenia i postęp, lokując mieszkańców niejako wyżej niż wcześniejsze pokolenie. Z czasem jednak, zmieniająca się sytuacja polityczna zmieniła znaczenie powstałych wówczas bloków i stały się one reliktem tego jak myślano kiedyś, czymś wstydliwym co ulegnie degradacji i zniknie z mapy miasteczek. Jednak tak się nie stało, dalej żyją tam ludzie, kolejne pokolenia adaptują przestrzeń na nowo. Czasem łatając otoczenie z mozołem, używając dostępnych sobie środków, czasem dzięki pieniądzom od gminy. Niezależnie, od sposobu modernizacji przestrzeni mieszkalnej i otaczającej je infrastruktury widać tam podejście człowieka do „domu” jako miejsca do życia.
Dlatego też projekt fotograficzny „Wielki sen małych miast” to opowieść o miejscu, które jest przez nas oswojone na tyle, że wydaje się być zwyczajne i bezpieczne. Przestrzeni, która nie  jest zauważana, bo jest tak oczywista jak nasze w niej życie. Spróbujmy jednak spojrzeć na bloki jeszcze raz. I tak pierwsze fotografie, pokazują je z oddalenia. Ich bryłowata, geometryczna forma wyłania się w kadrze powoli. Zbliżamy się ku niej zaczynając widzieć detale. Anonimowe kwadraty okien, rytmikę zamysłu architekta, fragmenty dróg czy zieleni odsłaniające nam powoli indywidualne podejście każdego z mieszkańców. Firanki w oknach, doniczki z kwiatami, czasem cień postaci schowanych za szybą. Dociera wówczas do nas, że po drugiej stronie są ludzie dla których przestrzeń, na którą chłodno patrzmy z drugiej strony obiektywu jest czymś tożsamym z ich stylem życia czy upodobaniami. Podobnie klatki schodowe, wejścia do nich, listy wystające ze skrzynek czy nawet napisy wymalowane spontanicznie sprayami stają się informacją o mieszkańcach. Idąc dalej, wychodząc z samej struktury bloku, widać tu całą infrastrukturę osiedla czy zespołu kilku budynków. Widzimy budki w których postanowiono stworzyć sklep spożywczy, knajpę, zakład fryzjerski, dom pomocy, spółdzielnie słowem wszystko to czego człowiek może potrzebować aby jego życie było wygodne. Piaskownice, kosze do koszykówki, siłownie na powietrzu, ławeczki dla seniorów, miejsca gdzie można odpocząć wśród drzew zwracają na wielopokoleniowość mieszkańców. W końcu widzimy plakaty reklamujące sieciówki, umiejscawiane jak w  wielkich miastach na gładkich ścianach bloków, krzyczące „was też na to stać”.  Potem jednak pojawia się proza życia. Cmentarze wciśnięte między bloki, obok supermarketów będące swoistym „memento mori” nie dają zapomnieć o kruchości mieszkańców. Jednak życie toczy się dalej, siatki zakładane podczas ocieplana bloków, budowa nowych mieszkań  i  nowa dekoracyjność zmieniają oblicze niewielkich osiedli. Potrzeba aby nadać rys indywidualizmu pojawia się na blokach, na gładkich przestrzeniach ścian bez okien, gdzie widzimy geometryczne wzory( zaskoczenie bywa nawiązanie do obrazów Pieta Mondriana) lub nawiązania do regionu. Ta industrialna dekoracyjność tak tożsama z miejscami pokazuje silny związek mieszkańców z blokowiskiem ale też dumę z miejsca zamieszkania. Zdjęcia na których pojawiają się właśnie te fragmenty architektury stają się liryczne, czasem nostalgiczne. Są jak sierpniowe popołudnie, stwarzają ciepły nastrój i poczucie bezpieczeństwa. Zdają się mówić: Tu jest nam dobrze!
Back to Top